10 maj 2015

Kiki z Montparnasse'u


Kiki z Montparnasse'u

Scenariusz - José-Louis Bocquet
Rysunki - Catel 
Polski wydawca - Kultura Gniewu

Modelka, trochę malarka, a trochę aktorka, kabaretowa tancerka i śpiewaczka pieprznych piosenek, królowa dobrej zabawy, amatorka wina, seksu i wszelkich używek. Kiki to chodzący po ziemi avatar chwytania dnia za gardło i wytrząsania z niego wszystkiego, co najlepsze. Rozbudzała zmysły i inspirowała jednych z największych artystów początku XX wieku. Komiks próbuje upchać na lekko ponad 350 stronach 52 lata życia tak bardzo pękającego od wydarzeń i kolorowych postaci, że aż robi się menisk wypukły. Efektem jest uczucie, jakbym zwiedzał Rzym jadąc rollercoasterem.

Wątki pojawiają się i znikają jak kaczki w "Duck Hunt". Kiki raz ma lata tłuste, a raz chude, ale komiks ma tak zabójcze tempo, że nie mogłem sympatyzować z główną bohaterką, bo jej sytuacja potrafi diametralnie zmieniać się ze strony na stronę. Historyczne postacie pojawiają się bez wprowadzenia i znikają po paru stronach w takim tempie, jakby bawiły się w berka po pijaku. To wszystko sprawia wrażenie, jakby...nie. Nie.

Chwila.

Czy...CZY TA BIOGRAFIA KIKI WYMAGA ODE MNIE ZNAJOMOŚCI BIOGRAFII KIKI?!

<wstaje gwałtownie, wywracając krzesło>

WY CHYBA ŻARTUJECIE!

<wychodzi z pokoju. Słychać stłumione krzyki i tępe walenie o ścianę.>


<Po chwili wbiega z powrotem z oskarżycielsko wysuniętym palcem>

I nie mów mi, że na końcu komiksu jest TRZYDZIEŚCI SIEDEM STRON biografii jej i co ważniejszych ludzi pojawiających się w komiksie! To było TWOJE zadanie! Czy jak ja idę do kina oglądać film biograficzny, to mam czekać na streszczenie kto był kim po napisach końcowych?! NIE!

Po prostu...po prostu ręce opadają.

Wydarzenia się wydarzają a dzieja się dzieją, pozostawione bez komentarza, bez jakiejkolwiek myśli, jakby autorzy byli w podstawówce i robili prezentację dla całej klasy, dukając po kolei wyuczone daty. Uczniowie umierają z nudów. Nauczycielka patrzy przez okno, zastanawiając się, jakim cudem kolejna, pasjonująca postać historyczna stała się suchym ciągiem faktów.

CO TO ZA FACET? GDZIE JESTEŚMY?! Dwie strony temu Kiki żyła na skraju nędzy, a teraz ćpa kokę i nosi drogie sukienki. CO TU SIĘ DZIEJE?!

I to jest właśnie największy grzech "Kiki z Montparnasse'u". To pobojowisko zmarnowanego potencjału, pełne trupów niezwykle ciekawych ludzi. Możnaby skupić się na DOWOLNYM aspekcie życia Kiki i wyciągnąć z tego pasjonującą opowieść. Może jej burzliwy, wieloletni związek z fotografem Man Rayem? Może jej ostatnie lata, gdy staje się jedynie cieniem samej siebie, swoistą chodzącą parodią dawnej Kiki? Może jej dzieciństwo (które jest zdecydowanie najlepszą częścią całego komiksu)? Tylna okładka dumnie głosi "pierwsza prawdziwie wyzwolona kobieta XX wieku". To jest pasjonujący temat!

Ale zamiast skupienia i uwypuklenia ciekawych postaci dostajemy ADHD.

Wyraźnie widać, że Kiki była niesamowitą postacią. Wiecie. Jedną z tych ludzi, którzy mają charyzmę planetoidy - inni ludzie krążą wokół niej jak kosmiczny pył. Świeci w tłumie jak zegarek na rekonstrukcji historycznej. Ale gdy po 52 latach pełnego wybojów życia umiera (spojler - Kiki umiera na koniec swojego życia), zamiast uronić łzę po tak wspaniałej kobiecie, odetchnąłem z ulgą, że ta karuzela nieustannej konfuzji się skończyła.

Jako biografia komiks polega, bo zakłada, że znasz tych ludzi i co się dzieje. Jako opowieść tym bardziej, bo nie ma ładu ani składu. Czy warto ją polecić ludziom, którzy są zapoznani z życiorysami wszystkich przewijających się tu postaci i historią paryskiej bohemy pierwszej połowy XX wieku? Też raczej nie, bo komiks nie daje nic od siebie. Serwuje tylko fakty.

Bez surówki.


1 komentarz: